Warsztaty przędzenia w Pracowni Rzemiosł Dawnych
Choć przędzeniem zajmuje się już wiele lat, uczę go również już długo to niezmiennie, zawsze i nieustająco - uwielbiam te dwa pierwsze dni.
Na początku nie wychodzi (każdemu, zawsze:), są zmagania z dłońmi, ze stopami, nic z niczym nie współpracuje:) Potem okazuje się, że jednak jakoś zaczyna się pojawiać ta niteczka, choć gruba i czasem o fikuśnych kształtach, z kolejnymi metrami zmienia się i wypięknia.
Drugiego dnia, po dalszej nauce, pod koniec okazuje się, że dwojona przędza jest przepiękna, wyjątkowa, artystyczna, że wyszła lniana nić, że można prząść konopie.
Kochane prządki i przyszłe prządki - dziękuję Wam, że chcecie się uczyć.
Aleksandra Olszewska