Warsztaty przędzenia.
Trzy miesiące nauki to dość dużo, by zacząć cieszyć się świeżo nabytą umiejętnością przędzenia, a jednocześnie na tyle mało, by chcieć więcej.
Ostatnie zajęcia poświęciliśmy włóknom roślinnym, był len i konopie. Przyznać trzeba, ze inaczej przędzie się te długie włókna, nie są one tak wdzięczne i puszyste jak owcze runo. Dodatkowo potrzebna jest miseczka z wodą, albo poślinienie palców co jakiś czas by aktywowały się pozostałości klejów łączących poszczególne fibry. Dzięki temu nić ma ładniejszy skręt i jest gładsza.
Prócz pierwszego spotkania z przędzeniem roślin wciąż trwało dwojenie wełnianych singli, które zawsze w efekcie dawało śliczną przędzę.
Bardzo jestem dumna z Pań, które zechciały spróbować swoich umiejętności w tym rzemiośle. Osiem różnych kobiet, które spotykały się na wspólnym przędzeniu w kręgu. Wyjątkowe.
I tak dobiegł końca nasz projekt. Spotkania przy kołowrotkach zawsze są spektakularne, zawsze przyciągają wzrok przechodzących osób, zaciekawiają, intrygują, skłaniają do zadawania pytań o historię, tradycję, rzemiosło.
Projekt: „Kto prząść dzisiaj umie – tradycję rozumie” dofinansowano ze środków Miasta Gdańska.